wtorek, 13 kwietnia 2010

Po powrocie.


Top 10 podróży do Nepalu 2010.

1. Widok Annapurny Południowej, Annapurny 1 i Fish Tail w czasie trzeciego dnia trekkingu w okolicach Deuralli 3210 mnpm. Po 2 dniach dużego wysiłku, lekkich objawach choroby wysokościowej, po przejściu w tempie żółwia kilku tysięcy stopni, warto było to zobaczyć w pełnym słońcu. Wokół cisza, spokój, błogość.
2. Przelot wokół Mount Everest i widok innych siedmio- i ośmiotysięczników z tak bliska. Podobno niektórzy płaczą. My na pewno byliśmy wzruszeni. Nie ważne, że samolot było opóźniony 3 godziny i wątpiliśmy, że coś jeszcze zobaczymy. Mount Everest i Lothse wyglądają groźnie, ale pięknie.
3. Trekking. Wysiłek, przełamywanie własnej słabości, ludzie na trasie, widoki, kwatery, lokalni górale, jedzenie, przewodnik – to wszystko tworzy niepowtarzalną atmosferę, dla której warto było przyjechać. Musimy to powtórzyć!
4. Rafting w drodze do Chitwan. Nie myślałem, że sprawi nam to tyle przyjemności, że będzie taka zabawa. Towarzystwo dwóch Singapurek, Milan jako nasz sternik, woda, zmoczenie, śmiechy, naszą rodość, zapamiętamy na długo.
5. Momos. Momos z warzywami i ziemniakami w drodze do Gorepanni. Sztuka kulinarna na najwyższym poziomie. A ziemniaki zasmażane z jajkiem kolejnego dnia na innej trasie, były chyba najwspanialszym daniem jarskim, jakie jedliśmy.
6. Ludzie. Do nich mieliśmy szczęście. Ktoś na trasie powiedział, że do Nepalu przyjeżdżają ludzie z pomysłem na to jak spędzić czas, a może nawet życie. I coś w tym jest. Pamiętamy dziesiątki turystów, z którymi, czasami widzieliśmy się przez 10 minut. Z wieloma spotykaliśmy się nie tylko na kolejnym odcinku trekkingu, ale także w Kathmandu, czy nawet w Patanie (Amanda i Prudence z Melbourne).
7. Bhaktapur i Patan były kompletnym dla nas zaskoczeniem. Można oczywiście wszystko przeczytać w przewodnikach, ale zobaczyć na własne oczy to zupełnie coś innego. Kompletna odmiana dla zatłoczonego, brudnego, zanieczyszczonego, okropnego Kathmandu. Pewnie osoby, które przylatują do Nepalu na trekking, mają mało czasu, ale jeśli ktoś nie odwiedzi tych dwóch miejsc w czasie pierwszego pobytu, to musi to zrobić przy kolejnym.
8. Atmosfera w Pokharze. Ludzie przed trekkingiem doznają lekkiego podniecenia, może nawet strachu, czy wytrzymają trekking. Każdy wytrzymuje, no chyba, że akurat zachoruje. Po trekkingu zupełnie inne odczucia. Dobrze jest mieć już niewyprane koszulki, lekki zarost, mocno zabrudzone buty. Spalone uszy, czy nos dają poczucie przynależności do grupy trekkingowców. I co z tego, że zamiast Annapurna Base Camp (ABC) czy Annapurna Circut, zrobiliśmy „tylko” Gorepanni. ABC może następnym razem, też z Ashishem?
9. Ekologia. Dopiero na miejscu widać, jak ludzie zmagają się ze zmianą klimatu. W wielu miejscach prąd jest maksymalnie przez 6 godzin w ciągu doby, najczęściej w tylko w nocy. Woda nie jest tak łatwo dostępna, często reglamentowana. Tu nie ma co mówić o tym, żeby przykręcać kran z wodą. Często prosiliśmy, żeby dla nas nie włączano światła, bo wiedzieliśmy, że nie będą go mieli dla siebie. Latarka, świeczka wystarczały.
10. Safari na słoniu. Nosorożce w odległości kilku metrów wyglądają dostojnie. Mimo kilkugodzinnych trudów podróży w niewygodnej uprzęży, warto się pomęczyć.

Jak lecieliśmy do Kathmandu z New Delhi, ktoś powiedział nam, że albo pokochamy Nepal i wrócimy tutaj, albo też znienawidzimy. My tutaj wrócimy, bo są tutaj takie atrakcje, takie widoki, takie góry, jakich nie ma żaden inny kraj.

Blog ten pisaliśmy w czasie podróży do Nepalu, nie tylko jako nasz dziennik, ale także aby zachęcić inne osoby do podróżowania. Świat jest dla nas otwarty! Z chęcią podzielimy się dodatkowymi informacjami i radami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz